czwartek, 27 listopada 2014

12

 I oto jestem po cholernie długiej przerwie, za którą Was przepraszam, lecz pewnie teraz tak to będzie mniej więcej wyglądało :/ Ah, druga klasa -.- Zło, zło, zło.
Ah, chemia, ah, fizyka. 
Ale przechodząc do rozdziału, trochę krótki, ale większość pisałam na telefonie, dlatego też tyle dialogów. Ale trudno, czasem można zaszaleć, a co... 
Hehe, no nic, następna notka, mam nadzieję, zostanie ogarnięta szybciej.
Mam nadzieję, że się spodoba. 

Całusy,
Atti.

---*---*---*---*---*---

Drobna dwudziestoletnia osóbka o miodowych włosach kroczyła ulicami Paryża. Miała na sobie czarną sukienkę z białym kołnierzykiem i mankietami, wyglądała jak wyjęta z dziewiętnastego wieku. Czarne pantofelki zdobiły jej drobne stópki. Dziewczyna wiedziała, że to ten dzień. Nie wiedziała, co prawda, co w nim takiego szczególnego, ale czuła, że wydarzy się dzisiaj coś specjalnego. Dlatego na jej ustach malował się szeroki uśmiech, a w oczach tańczyły wesołe iskierki.

Jej wzrok przykuła wieża Eiffla, widziała ją już wiele razy, ale tego dnia szczególnie przykuwała uwagę. Słońce wisiało dokładnie na wysokości czubka budowli, rysowało piękną obwódkę szkieletu. Oczy dwudziestolatki stały się jeszcze większe, niż zwykle i szkliste. Klasnęła w dłonie i podskoczyła. 

- Truskawki, potrzebuję truskawek! - wyszeptała gorączkowo pod nosem, znów podskoczyła i skierowała się do najbliższego straganu.

Dziewczę kupiło kilogram małych, lśniących czerwienią, owoców. Machając na boki papierową torebką delektowała się jedną z licznych truskawek. Z zadowoleniem stwierdziła, że jest tak słodka, jak żadna inna, jaką zjadła w życiu. A może jej się to tylko wydawało i jedynie dobry humor sprawił, że czerwony owoc zasmakował lepiej, niż zwykle?

- Nie ważne - stwierdziła, pokręciła głową, a miodowe włosy rozsypały się wokół jej twarzyczki. Popędziła do swojego mieszkania niedaleko centrum. Po drodze wpadła do monopolowego po mleko i śmietanę.

*~*~*~*

Wyszła z łazienki ociężale. Miała ochotę spędzić cały dzień w wannie wypełnionej gorącą wodą. Castiel patrzył na nią spode łba. Spędziła tam nieco ponad godzinę, choć miała się streszczać. Dziewczyna wzruszyła ramionami i podeszła do swojego łóżka, chociaż tyle, na którym leżała jej czarna walizka. 

- Dalej, mamy patrol przy wieży za piętnaście minut - westchnął jej partner, choć wiedział, że blondynka i tak go nie słucha. Wciąż stojąc tyłem do niego spięła włosy w koński ogon, dopiero wtedy powoli spojrzała na chłopaka z uniesioną brwią.

- Jak duży teren? - spytała niby obojętnie. Ponownie się odwróciła. Chwyciła torebkę i nie oglądając się na partnera, wyszła z pokoju, ten powlókł się za nią.

- Znasz francuski?

- Nie.

- Więc się nie odzywaj, w razie czego, jesteś głuchoniema.

Dziewczyna spojrzała na niego z wyraźnym niezadowoleniem, lecz nie zaoponowała. Szła za chłopakiem paryskimi ulicami, których nazw nie była w stanie przeczytać, już nie wspominając o wymowie. Westchnęła cicho, sięgnęła do torebki po papierosy. Wsunęła między wargi jednego kopciucha i odpaliła. Castiel spojrzał na nią z pobłażaniem.

- W Paryżu nie wolno palić w miejscach publicznych - oznajmił rozbawionym tonem.

- Żartujesz sobie, prawda? - spojrzała na niego spode łba.

- Chciałabyś. - uśmiechnął się szeroko, ze złośliwością.

- Kurwa... - mruknęła z niezadowoleniem i wyrzuciła szluga na asfalt, nawet go nie gasząc. - A ludzie mi się zawsze dziwili, dlaczego nie chcę odwiedzić Europy - prychnęła lekceważąco i przyspieszyła kroku, choć nie wiedziała, gdzie ma się kierować.

Dziewczyna szła cały czas prosto, zdecydowanym krokiem, dlatego gdy partner szarpnął ją nagle w bok, niemal się przewróciła. Odepchnął go od siebie ze złością, na co on nie zareagował i dalej szli krok w krok nie zwracając na siebie większej uwagi.

- Czyżbym cię czymś uraził, że tak milczysz? - uniósł brew z rozbawieniem.

- Kazałeś mi się nie odzywać, pamiętasz? - prychnęła.

- Przy ludziach - przewrócił oczami.

- Jesteś człowiekiem, nieprawdaż?

Castiel nie mogąc znaleźć dobrej riposty umilkł. Po kilku minutach znaleźli się nieopodal wierzy Eiffla. Budowla nie powalała, tak jak twierdzili wszyscy, wcale nie była piękna, czy olśniewająca, lecz nijaka. Zwykła konstrukcja z kilku metalowych prętów. Scarlett mogła zrobić to samo z zapałek i nikt nie uznałby tego za cudowne. Sam Paryż również nie wprawiał dziewczyny w zachwyt. Pokręciła głową z lekkim zawodem i przyspieszyła kroku, by dorównać partnerowi.

Blondynka poczuła nagły tępy ból na granicy skroni i kości klinowej, zatrzymała się i zaczęła rozmasowywać pulsujący punkt. Cas spojrzał na nią zaskoczony. Po chwili ból ustał, lecz w jej uszach rozległ się ostry pisk, dziewczyna się skrzywiła i rozejrzała gwałtownie, poczuła niespodzianie taki przymus.

- Co ci odwala? - spytał powoli chłopak.

- Dzwoni mi w uszach - wymamrotała dziewczyna, nieco zirytowana, tym że nie widzi, kto może za tym stać, choć małe było prawdopodobieństwo, że ktoś to spowodował. Wtedy jej wzrok zatrzymał się na latarni obok której stała dziewczyna o blond włosach sięgających łopatek. Była odziana w czarną sukienkę z białymi mankietami, na jej stopach spoczywały pantofelki. Scarlett z trudem złapała opadającą szczękę.

- Scarlett? Chcesz usiąść? - Cas spojrzał na dziewczynę zmartwiony, ta wybudziła się z oszołomienia i pokręciła głową. - Na pewno?

- Tak, chodźmy stąd - poprosiła cicho. Chłopak nie oponował, chwycił ją pod łokciem i poprowadził w stronę wieży.

Usiedli na jakiejś ławce pod drzewem, które chroniło ich choć po części przed słońcem. Steel odetchnęła głęboko. Dźwięki rozbijające jej czaszkę ustały, zamrugała szaleńczo powiekami. To był dziwne. Cholernie dziwne.

- W porządku? - spytał po chwili czarnowłosy Strażnik. Blondynka powoli skinęła głową, jeszcze nie do końca pewna swoich ruchów.

- Przepraszam? - naprzeciw nich ktoś stał i to właśnie ta osoba się odezwała. Powoli podnieśli na nią oczy. Serce Scarlett zatrzymało się po raz kolejny tego dnia. To była tamta dziewczyna. - Wszystko z nią w porządku? Możemy chwilę porozmawiać?

- Je ne parle pas Anglais - rzekł lekko z idealnym francuskim akcentem Castiel. Jego partnerka była w szoku, że tak dobrze był w stanie powiedzieć coś w tym zawiłym zachodnioeuropejskim języku, z którego ona znała tylko kilka słów, które zna każdy. 

- A ona? - kobietka uniosła brew, wskazała palcem na czarnooką, która powoli pokręciła głową. 

- Elle ne est pas - powiedział z nutą złości Cas. 

- Nie wierzę ci - rzuciła nieznajoma oskarżycielsko, tupnęła drobną nóżką odzianą w pantofelek w podłoże, na którym stali.

- Se il vous plaît laissez-nous - warknął chłopak. Chwycił partnerkę za ramię i pociągnął w stronę za północny-wschód od tej, z której przyszli.

Dziewczyna szła za nimi. Starali się ją ignorować, a szczególnie Scarlett, która, im bardziej dziewczyna się zbliżała, tym gorzej się czuła.

- Wiem, kim jesteście! - Wtem obojgu podeszły serca do gardła, choć wiedzieli, że to niemożliwe... - Strażnikami! Tak wiem, o tym. I o was i o Najeźdźcach. O tym, że teraz patrolujecie, by odbić Paryż też wiem!

Castiel mocniej zacisnął palce na ramieniu Scarlett, ale się nie odezwał. Obydwoje nadal ją ignorowali i szli przed siebie. Dziewczę o miodowych włosach znudziło się grożeniem ich plecom po kilku minutach, wyprzedziła ich dość stanowczo i spojrzała w oczy ciemnookiej Strażniczki.

- Nie powiesz chyba, że mnie nie kojarzysz? Że nie masz pojęcia o czym mówię, co? - Ich nosy dzieliło może pięć centymetrów.

- Nie mam pojęcia, o co ci chodzi - wychrypiała nastolatka z łamiącą się pewnością siebie w oczach.

- Coś dużo mówisz, jak na niemowę - uśmiechnęła się z wyższością młoda francuska.

- Zdarza się i tak. Mam prośbę, zejdź mi z oczu i przestań rozpowiadać o rzeczach, o których nie masz pojęcia, bo będziesz miała do czynienia ze mną, rozumiesz? - w oczach nastolatki błysnęły czerwone iskierki, co odstraszyło nieznajomą, która cofając się, potknęła o krawężnik i z trudem powstrzymała upadek.

W oczach młodej kobiety pojawił się strach, nad którym nie była w stanie zapanować. Spojrzała na partnera Scarlett, który był równie zaskoczony, co ona, po czym wróciła wzrokiem na dziewczynę. Jej spojrzenie było wrogie.

- Ja ci chcę pomóc. - wyszeptała. - Przecież wiem, że to widziałaś!

- Nic nie wiesz. Odejdź, w tej chwili. Nie ręczę za siebie, jeśli będę musiała patrzeć na ciebie przez kolejne dziesięć sekund.

- W porządku - skinęła głową. - Jestem Sheila, miło było poznać - dwudziestolatka przełknęła głośno ślinę, odwróciła się na pięcie i odeszła.

Castiel przyglądał się Scarlett przez chwilę. Dziewczyna odpowiadała na jego spojrzenie niewzruszona. Powiedział, że zadzwoni w tej sprawie do Draakona. Mieli się spotkać wieczorem. A tym czasem czekało ich kilka godzin patrolu, na szczęście szybko im minęło.

Wrócili do hotelu, tam się przebrali i wykąpali, spoceni po całodniowym patrolu w ponad trzydziestostopniowym upale. Scarlett rzuciła się na swoje łóżko z westchnieniem. Wtuliła twarz w poduszkę i zamknęła oczy, marząc o tym, by ten koszmar się skończył, a ona obudziła się gdzieś w Nowym Orleanie z dala od wszelkich problemów. Tak się jednak nie stało. I choć bardzo chciała, tak wyglądało jej życie i toczyło się dalej.

- Mamy iść do Draaka, a nie spać - mruknął Castiel, wychodząc z łazienki. Miał na sobie tylko ręcznik, który owinął wokół bioder. Blondynka otworzyła oko i stwierdziła, iż mimo tych fatalnych blizn chłopak wciąż się świetnie prezentuje.

- Mamy iść do Draakona, a nie paradować półnago po hotelu - odmruknęła i z powrotem schowała twarz w poduszce.

- Bardzo śmieszne - chłopak grzebał coś w swojej torbie, a gdy już to wygrzebał, wrócił do łazienki.

Dziewczyna wstała z cichym westchnieniem. Usiadła w nogach łóżka i potarła oczy, rozmazując w ten sposób maskarę po powiekach. Odgarnęła włosy w tył. Pięć miesięcy wcześniej siedziała na krzesełku w sali gimnastycznej liceum ogólnokształcącego w New Heven. A teraz walczyła z Najeźdźcami z innych wymiarów. Cóż, zawsze mogło być gorzej. Spięła grzywkę wsuwkami z tyłu głowy, a resztę włosów upięła w pół luźnego koka.

- Możemy iść? - spytał West opierając się o ścianę przy drzwiach łazienki. Steel nie zauważyła, gdy wszedł do pokoju.

- Ta... Jasne - poderwała się z łóżka, wzięła z podłogi torebkę i ruszyła do wyjścia za partnerem.

Opuścili hotel razem z młodą parą, która miała naprawdę szampańskie nastroje.  Stali na chodniku przed budynkiem, nie szczędząc sobie czułości.  Scarlett odwróciła wzrok zażenowana całą tą sceną. Castiel poszedł w jej ślady.

- Jedziemy taksówką? - spytała dziewczyna niby obojętnie, choć tak naprawdę miała nadzieję, że czekają tam na zbawienie i jadą jakimś pożyczonym samochodem, czy coś.

- Masz z tym problem? - odpowiedział pytaniem na pytanie Castiel z wyraźną kpiną

- Skądże znowu - prychnęła blondynka. Pod hotel podjechał czarny pojazd będący przedstawicielem jakiegoś drogiego przewoźnika. Nowożeńcy wsiedli do auta, wciąż ściśle się do siebie tuląc.

Stali niemal na baczność, nie patrząc na siebie nawzajem. Nagle w umyśle Casa pojawił się obraz tamtejszej alejki i wspomnienie pościgu. Momentalnie wstrzymał oddech na ponad pół minuty.

Scarlett nuciła coś pod nosem.  Podjechał ich transport. Dziewczyna wsiadła do środka, a za nią jej partner, po francusku powiedział, gdzie kierowca ma ich zabrać. Jak można się domyślić, blondynka nic z tego nie zrozumiała.

Jechali w milczeniu, z radio sączyła się jakaś spokojna francuska melodia.  Chłopak poczochrał swoje włosy i oparł głowę o zagłówek z westchnieniem.

Po niecałych dwóch godzinach dojechali na zachodni kraniec Paryża.  Za oknami samochodów było już ciemno, a mimo tego były korki. Samochód zatrzymał sihę przed trzy gwiazdkowym hotelem.

- Merci - powiedział cicho Castiel i oboje wysiedli.  Cas zapłacił za przewóz, weszli do hotelu, mijając obojętnie recepcjonistę podeszli do wind, gdy już jedna zjechała wcisnęli odpowiedni guzik i skierowali się do pokoju Draakona.

Stali niemal na baczność. Jak żołnierze jadący na spotkanie z najwyższym dowódcą. Co poniekąd było prawdą. Scarlett zacisnęła wargi w cienką kreskę i przymknęła delikatnie oczy. Światło w windzie raziło po oczach niemiłosiernie. Nie wzięła swoich okularów. Wypuściła z płuc powietrze z lekkim świstem. Kilka sekund w mocno oświetlonym, w dodatku małym, pomieszczaniu wystarczyło, by zrobiło jej się słabo. Przed oczami śmignęła jej postać tamtej francuski. Sheila. Tak brzmiało jej imię. - Cztery w dół, a raz w górę, bo jej czubek przetnie chmurę. -W głowie Scarlett zaszumiały te słowa, dziewczyna cofnęła się o dwa kroki i oparła plecami o ścianę windy. Spuściła głowę, oddychała trochę szybciej, jasność windy raziła ją mimo przymkniętych powiek.

- Scarlett? - spytał z niepokojem Castiel, zaczynało go trochę denerwować jej niedołęstwo. Chwycił dziewczynę pod ramię i wyprowadził z windy, akurat zatrzymali się na szóstym piętrze. - Co z tobą?

- Za jasno - wymamrotała pocierając skronie. Uchyliła lekko powieki, ale pokręciła głową.

- Nieważne, chodź - pociągnął ją za sobą korytarzem w prawo. Zatrzymali się przed drzwiami numer siedemdziesiąt siedem i chłopak zapukał lekko. Po chwili jednoskrzydłowe wrota uchyliły się i przywitał ich Draakon. Wpuścił ich do środka, kazał Scarlett usiąść i udał się do pomieszczenia sąsiadującego z salonikiem, w którym się znaleźli. Był skromny. Dwie pufy i mała kanapa oraz okrągły stolik z białego drewna.

Przyniósł swojej podopiecznej szklankę wody. Usiadł na pufie, Castiel zajął miejsce obok niego. Mężczyźni poczekali, aż dziewczyna dojdzie do siebie.

- Okej, o co chodzi? - spytał Opiekun, po czym upił łyka wody.

- Zaczepiła nas dzisiaj na patrolu jakaś dziewczyna. Wyglądała, jak żywcem wyjęta z dziewiętnastego wieku. - chłopak westchnął. Odgarnął włosy z czoła i wznowił opowieść. - Głównie to chciała rozmawiać ze Scarlett - tu spojrzał na dziewczynę z nieodgadnionym wyrazem twarzy. - śledziła nas, wygrażała się, a na koniec zaczęła wykrzykiwać, że wie, kim jesteśmy. Blondyna się wkurzyła, coś tam jej powiedziała, jej oczy rozbłysły czerwienią, a tamta tylko powiedziała, jak ma na imię i się zmyła.

- Moje oczy, co...? - spojrzała na partnera zaskoczona nastolatka.

- Zalśniła w nich czerwień i może trochę chęć mordu. - wzruszył ramionami.


---------------------------------

7 komentarzy:

  1. Groźby są karalne! Lepiej siedź w tej wannie i się kąp, a nie mnie tu ;D
    Rozdział mi się podoba :D Lekko się go czyta, co jest dobre. Błędów też raczej nie wypatrzyłam, chociaż nie za bardzo się na tym skupiałam xD Pogratulować wyobraźni i talentu, to przede wszystkim :D
    Mam nadzieję, że kolejna notka będzie szybciej ;P

    Pozdrawiam,
    s.w.e.e.t.n.e.s.s ^.^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli poprawisz za mnie zagrożenia z chemii i fizyki, to kto wie, kto wie :p
      Dzięki za miłe słowa *.*

      Całuję,
      Atti.

      Usuń
  2. Świetny rozdział:) Gratulacje ;)

    -Naamah-

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja chce już kolejny rozdział >:c
    i więcej Sheili >:c
    pisaj dalej :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Kolejny Kolejny Kolejny daaawaj <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Zastanawiam się, czy zacząć to czytać, bo nie wiem, czy zamierzasz dodawać kolejne rozdziały...
    xxx

    OdpowiedzUsuń